Jakiś czas temu na dworze pryskałam róże środkiem na mszyce (po 21 żeby nie było), bo było ich tyle, że ręcznie nie dało się ściągać (tak, wiem, podobno szare mydło jest dobre 😉), a przy okazji sprawdzałam pozostałe. W jednej znalazłam miłego gościa:
Żyła :) od razu śniadanko miała. Nie, tej róży w ogóle nie pryskałam. Tylko miniaturki, troszkę dalej.
A moja ulubiona fioletowa róża zmarniała- słabo rośnie w tym roku i nawet jeszcze bez kwiatka 😞
A rano zrobiłam zdjęcie róży - giganta 😀 Niestety na tym krzaku zakwitła tylko ta jedna. Są pąki, ale jakby uśpione. W ogóle to już poprzekwitały i czekam na kolejne, bo nowe pąki już są. Szkoda, że mimo pryskania w okolicach marca wszystkich róż środkiem na przędziorki te małe, wredne znowu się pojawiły 🤬No i w tej liscie niektóre sie zwijają, mimo że robaków nie ma. Za to chrabąszcze nam wyżerają płatki. Nie, nie te majowe. Trudno uprawia się kwiaty na balkonie 🤷♀️
Miłego wieczoru, pozdrowienia,
J.