Tak jak obiecywałam, mam nadzieję tu być częściej niż ostatnio. Choć jak wiecie wynikało to z faktu, że bardzo już chciałam skończyć tego kolosa zwanego Psim Patrolem :) Teraz już mnie nic nie goni, nie mam takiego parcia i ciśnienia, więc mogę powrócić do dodatkowej części bloga. Bo to, że głównie zamieszczam tu hafty to nie znaczy, że nie mogę zamieszczać tu innych treści (nie rozumiem czemu niektóre z nas tłumaczą się z faktu, że na własnym blogu zamieszczają coś innego niż robótki?). Dziś będzie nieco inaczej, bo zamieszczę zdjęcia z dwóch miejsc, których nie polecam odwiedzić - motylarnia oraz pseudomuzeum aut zabytkowych. I myślę, że mam tę przewagę nad podróżniczymi blogami, że mi nikt "nie stawia kawy" i nikt mnie nie sponsoruje, więc nie muszę się nikomu podlizywać. Po prostu pewne miejsca odwiedzamy i mogę je polecić lub nie zgodnie z moim odczuciem, a każdy może sam się przekonać. Dobra, ale dość przydługiego wstępu, do brzegu! (Ha! na fb czy innym takim nie mogłabym się aż tak rozpisać)
1) Motylarnia.
My byliśmy w Niechorzu, choć podejrzewam, że wszędzie jest podobnie. Poszliśmy tam, żeby Młodemu pokazać jak to wygląda. Choć sama też byłam ciekawa. No i się zawiodłam - cena za naszą trójkę to 81zł (!). Za co? Za to żeby zobaczyć kilkadziesiąt motyli, (głównie w jakichś 3 odmianach) w mega ciepłym miejscu, w którym i tak nie wytrzymasz dłużej niż 15 minut (zwłaszcza, gdy na zewnątrz jest upał)
Naprawdę, uważam, że 81zł za 3 osoby to jest jakieś totalne nieporozumienie! Przecież te motyle nie potrzebują specjalistycznej karmy, a wykład pięciominutowy przewodnika przed samodzielnym oglądaniem (ciekawy, choć ja skupiałam się na motylach) też nie generuje mega kosztów. Poszliśmy tam z ciekawości i kolejny raz już nie pójdziemy
2) Muzeum Aut Zabytkowych Hotelu Verde (Mścice, niedaleko Koszalina). Muzeum to niestety zbyt szumna nazwa!
Trudno wystawkę około 10 aut nazwać muzeum. W dodatku właścicielowi nie chciało się nawet zamieścić jakichkolwiek informacji na temat aut. Za to postawił jakiegoś SSmana i inne kukły siedzące na maskach samochodów. Kasują 55zł za 3 osobową rodzinę, dostajesz kartę do wejścia i masz ochotę wrzeszczeć z niezadowolenia! Serio nie wiem kto temu nadał miano muzeum... W dodatku chyba kilku aut brakowało, bo można je wypożyczyć (np na ślub). Można niektóre także kupić. Naprawdę czasem wystarczą zdjęcia w internecie zamiast zwiedzania....
Bynajmniej nie napisałam tego posta byście nas żałowali. Po prostu przestrzegam, że mimo że coś ma szumną nazwę muzeum, czasem okazuje się kompletnym dnem. I takim przedsięwzięciom nie powinno się zezwalać na miano muzeum. Muszę znaleźć zdjęcia z innego muzeum, prywatnego, gdzie człowiek nie czuł się oszukany i miał co oglądać.
Pozdrawiam Was ciepło w te okrutne zimno,
J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz